Ha, to wychodzi, że tylko ja tkwię w domu jak ten strup. Morze... och, jak bardzo lubię. Góry już mniej - za leniwa byłam, a teraz jestem dychawiczna
.
Byłam zobaczyć kociaki, ale nie udało się, bo przyszła kocica. Ona wcale nie jest bezdomna, mieszka trzy domy dalej, a upodobała sobie "ogrodowy" sweter i skrzynki na jabłka u miłego. Czyje więc są kocięta?