Wyświetl Pojedyńczy Post
  #13839  
Nieprzeczytane 10-05-2024, 13:39
Stefan's Avatar
Stefan Stefan jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Jul 2008
Miasto: Gdańsk
Posty: 3 793
Domyślnie

Do Jadzi i Danci.


Dlaczego do Was obydwóch.
Jednak bardziej do Jadzi, ponieważ Ona podobnie jak i ja - często myśli co z Nią będzie u schyłku życia.
Tu się nie ma co krępować. To jest takie ludzkie. W tym wieku . Myśli same się narzucają i wraz z wiekiem pytanie - co ze mną!
Jadziu Tynapisałaś wcześniej:
"Krępuje mnie to że jestem ciężarem dla innych- to jest syna i synowej. Ja sama nie opiekowałam się rodzicami- tak wyszło..."
Niepotrzebnie. I Danusia już Ci słusznie odpowiedziała.
Ty wygrałaś szczęśliwy los mając takiego syna i synową!
U mnie z moimi Rodzicami było całkiem inaczej.

A jak?
Przeczytajcie sobie, jak to było z moim Tatą.
Będzie długie - wybaczcie mi.
Już raz to zamieściłem na KSC. Wtedy o mojej Mamie, z czasu wojny -
http://www.klub.senior.pl/milosc-prz...374-10701.html , # 7469.

Długo nie mogłem się zdecydować, ażeby o tym napisać.
To będzie drugie moje wspomnienie, i pewnie już ostatnie.
Będzie o moim Tacie.
To było w latach 78-83. Mojego tatę dotknął udar mózgu, był w połowie sparaliżowany.
Ponieważ moja Mama nie była w stanie się nim opiekować, któraś z sióstr, (nb. pielęgniarka) wymyśliła, nie konsultując ze mną, umieszczenie taty w domu starców.
Uwzględnijcie tamte lata - to były lata 70-te. Nie było wtedy DPS-ów, Domów Seniora, i in. "domów "pogodnej jesieni".
Z obecnymi standardami.
Miejscowość: k/Jasła w krośnieńskim.
Po roku pojechaliśmy z żoną odwiedzić tatę. Już pierwsze moje wrażenie było...przygnębiające. Widok pacjentki-staruszki wchodzącej po schodach ubranej tylko w górę piżamy, i boso....
Tato leżał w chyba w sześcioosobowej sali. Inni pacjenci:
- jeden głośno majaczył, inny coś wołał, inny płakał, inny modlił na głos, a inny przeklinał...
Tylko tato cichutko leżał przy drzwiach.
Zabraliśmy tatę na 10-dniową przepustkę. Do jego rodzinnego domu pod Krosnem.
Stał wtedy zamknięty, klucze miała siostra. Posprzątaliśmy dom, zaopiekowała się tatą moja żonka. Pod ścianą słoneczną domu tato miał swoją ławeczkę, z której mógł sobie patrzeć i patrzeć na swoje obejście, stary ogród..., w nim posadzone przez siebie drzewa... Posłuchać śpiewu ptaków... Jak w tej góralskiej mojej - "..a góral na góry spoziera, i łzy rękawem ociera... ".
Cóż, skończył się czas..., trzeba było tatę odwieźć z powrotem.
Odjeżdżając, gdy go żegnałem, powiedziałem mu:
"Tato, ja tylko raz jeszcze tutaj do ciebie przyjadę. - Po to żeby cię stąd zabrać, wytrzymasz?" Powiedział że tak, i się rozpłakał.
Wtedy w Gdańsku mieliśmy małe mieszkanie, dwa pokoiki. Chłopcy byli mali, 7 i 3 lata. Mirek chodził do 1 klasy, Wojtka ja odprowadzałem do przedszkola. Chłopców przenieśliśmy do naszego pokoju, a w małym spał dziadek. Przeniosłem do niego telewizor, (chyba był czarno-biały, wtedy bez pilota), do dziadka.
I kupiłem też dziadkowi kanarka, żeby mu śpiewał, i coś się ruszało, gdy zostawał sam w mieszkaniu. Bo my jechaliśmy do pracy. Ja finiszowałem wtedy z zakończeniem pracy doktorskiej. Z moim szefem oraz kolegami wykładowcami mogłem liczyć na zrozumienie. Żonka pracowała, do 16.
Załatwiłem dla dziadka obiady w stołówce szkolnej Mirka. Zawsze rano wychodził z menażką, którą zostawiał w okienku kuchni, i zabierał z obiadem, gdy wychodził ze szkoły. Przynosił po lekcjach do domu, (klucz na pasku miał na szyi), stawiał na stole w kuchni, i uciekał na dwór do kolegów. A ja spieszyłem się z pracy, żeby zagrzać obiad dziadkowi i go nakarmić. Daruję sobie szczegółowe czynności mojej opieki. Zapewniam, że b. pomagała mi w niej moja żonka.
Tato bardzo lubił Edytkę. Gdy wracała z pracy, pierwsze kroki kierowała do pokoju dziadka, a tato na jej widok witał ją:
"o, przyszło moje słoneczko!". A ona siadała przy nim i brała za rękę...
Tak było przez cztery lata.
Ostatnie trzy miesiące były b. ciężkie. Lekki zawał, szpital. Po miesiącu oddali mi go w stanie pogorszonym, miał okropne odleżyny. Przecież tam nie wstawał z łóżka. Tam nie miał mu kto zmieniać pościeli, myć go. U nas miał to codziennie, pod koniec.
Zmarł 15 listopada 1981 roku. Dokładnie w moje urodz.
Dla mnie nagrodą była satysfakcja, że tato miał śmierć wśród swoich.
W rodzinie. A nie tam.., w tym....brrrr. W DPS'e, o nie.

Pozdrawiam.

Odpowiedź z Cytowaniem